Zmiany klimatyczne – nowy wróg dla wojska
W marcu Lloyd Austin, amerykański sekretarz obrony, napisał, że „zmieniający się klimat zmienia globalne bezpieczeństwo i środowisko operacyjne, wpływając na nasze misje, plany i instalacje”. Pentagon powołał „grupę roboczą ds. Klimatu” na podstawie zarządzenia wydanego przez prezydenta Joe Bidena, zgodnie z którym względy klimatyczne należy uznać za ważny priorytet w polityce zagranicznej i bezpieczeństwie narodowym.
Nie tylko Amerykańska Armia widzi problem. 30 marca brytyjskie Ministerstwo Obrony opublikowało swoje „Strategiczne podejście do zmian klimatycznych i zrównoważonego rozwoju”. Kilka dni wcześniej na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych NATO uzgodniono, że zmiany klimatyczne będą o wiele ważniejszym priorytetem. „Jednym z największych wyzwań jest brak konkretnych danych” – wyjaśnia Jens Stoltenberg, sekretarz generalny NATO. Ten brak danych wynika z historycznej niechęci sił zbrojnych do ujawniania informacji, które mogą ograniczać działalność wojskową. Protokół z Kioto, przyjęty przez ONZ w 1997 r., był pierwszym międzynarodowym traktatem dotyczącym zmiany klimatu, który zobowiązał kraje do ograniczenia emisji gazów cieplarnianych – protokół miał jednak pewną lukę: emisje wojskowe na całym świecie były zwolnione z obowiązków redukcyjnych i oczywiście z raportowania. Wyłączenie zostało przyznane na prośbę Ameryki, ponieważ niektórzy twierdzili, że obliczanie emisji i podawanie ich do wiadomości publicznej może wywierać presję na ograniczenie działalności wojskowej kraju, a tym samym może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa USA. (Pomimo tego USA ostatecznie nie ratyfikował protokołu). Wydawało się, że zmiana klimatu była postrzegana jako mniejsze zagrożenie dla sił zbrojnych niż łagodzenie zmiany klimatu. Zwolnienie wojska z raportowania zostało odwołane dopiero porozumieniem paryskim z 2015 roku – – tym razem sygnatariusze uzgodnili między sobą, że każdy będzie decydował indywidualnie, czy wyznaczyć konkretne cele dla swoich sił zbrojnych, czy też wyodrębnić emisje wojskowe w raportach sporządzonych w ramach ONZ 🙂
Poleganie na paliwach kopalnych w energetyce – opisanym kiedyś przez generała Davida Petraeusa, byłego dyrektora CIA w Ameryce, jako „siła napędowa naszych zdolności bojowych” – stwarza zagrożenia dla bezpieczeństwa i zagraża misjom. Transport paliwa do odległych baz zwykle wymaga długich konwojów pojazdów wojskowych, wrażliwych na atak wroga. Na przykład w latach 2001–2010 ponad połowa amerykańskich ofiar w Iraku i Afganistanie miała miejsce podczas misji transportu lądowego. Wiele z tych misji obejmowało dostarczanie paliwa do odległych baz – badanie przeprowadzone przez Army Environmental Policy Institute opublikowane w 2009 roku oszacowało, że średni przydział ładunku dla konwojów w regionie wynosił 50% paliwa. Paliwa kopalne są również kosztowne: w latach 2010-2018 amerykańskie siły zbrojne kupowały około 100 mln baryłek paliwa rocznie, a ich roczny rachunek wynosił od 8 do 17 mld USD. Zapewnienie dostępu do paliwa jeszcze bardziej zwiększa koszty. Szacuje się, że amerykańskie siły zbrojne wydają około 81 miliardów dolarów rocznie na obronę światowych dostaw ropy. Oprócz kosztów, przyjęcie zielonych technologii na rynkach cywilnych zmusi również siły zbrojne do pójścia w ich ślady. Pomimo tych nacisków większość zachodnich armii nie ograniczyła jeszcze znacząco swoich emisji. Tymczasem zmiany klimatyczne w coraz większym stopniu kształtują środowisko, w którym działają, oraz zagrożenia, na które próbują się przygotować. Wyższy poziom mórz zagraża infrastrukturze: operacje w największej na świecie bazie morskiej w Norfolk w Wirginii są regularnie zakłócane przez powodzie. Kraje zachodnie, których terytoria znajdują się w miejscach narażonych na ekstremalne warunki pogodowe – takie jak Karaiby w Wielkiej Brytanii i Holandii oraz Pacyfik w przypadku Francji – również znalazły więcej żądań wobec sił zbrojnych znajdujących się tam w celu zapewnienia pomocy humanitarnej i pomocy po katastrofach. Istnieje wiele obaw przed nowymi napięciami geopolitycznymi – napędzanymi topniejącym lodem w Arktyce, niestabilnością spowodowaną migracją ludności i niedoborem zasobów w miarę wzrostu temperatury. Ameryka wyraźnie włącza teraz takie scenariusze do swoich modeli, symulacji i gier wojennych – NATO niedawno zgodziło się na rozpoczęcie nowych badań w tym zakresie.